Forum Świat Polityki Strona Główna Świat Polityki
Wyraź swoją opinie na temat polityki.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Komorowski: świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat Polityki Strona Główna -> Wydarzenia z Polski
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Xoldus
Administrator



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:02, 07 Lis 2010    Temat postu: Komorowski: świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim

Komorowski: "świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim"


- Dzięki mojej aktywności Polska odzyskuje dobry wizerunek na zewnątrz. Polska wraca do serca Europy. Wyraźnie wraca nadzieja, że Polska będzie odgrywała pozytywną rolę jednego z liderów postępu integracji europejskiej. Wielu w Europie z ulgą przyjęło, że zakończył się etap walki o samolot, krzesło, o to kto jedzie na jaki szczyt, itp. – powiedział w pierwszej części ekskluzywnego wywiadu dla Onet.pl Bronisław Komorowski, Prezydent RP. Prezydent powiedział również, że nie będzie miał zahamowań w wetowaniu ustaw jeśli będzie widział taką potrzebę: "Jeżeli uznam, że jakaś ustawa jest wadliwa i szkodliwa, to ją zawetuję bez względu na to jakiej jest proweniencji, jaki rząd ją przygotował. Nie będę jednak wetował na złość, żeby utrącić jakieś ustawy lub żeby zrobić kłopot rządowi". Pytany, jak zakończyć wojnę polsko-polską, Komorowski odpowiedział, iż "świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim i na PiS" i że "to obywatele oceniają kto jest warty nagrody, a kto kary za zdolność do współpracy lub jej brak".

Z Bronisławem Komorowskim, Prezydentem RP rozmawia Jacek Nizinkiewicz.

Jacek Nizinkiewicz: Panie Prezydencie, pod koniec drugiej debaty prezydenckiej poprosił pan swego kontrkandydata prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o wspólne podpisanie się pod hasłem "Zgoda buduje, a Polska jest najważniejsza", które stanowi połączone hasło obu kandydatów z kampanii prezydenckiej. Dzisiaj nie ma w Polsce zgody, a Pan z Jarosławem Kaczyńskim nie podają sobie nawet ręki.

Bronisław Komorowski: Zaproponowałem wtedy Jarosławowi Kaczyńskiemu wspólne podpisanie się pod hasłem "Zgoda buduje, a Polska jest najważniejsza", czyli połączonymi hasłami moim i prezesa PiS i głęboko wierzyłem w przełom i pojednanie w polskiej polityce. Tym większe prawo miałem przypuszczać, że dojdzie do zakopania wszelkich sporów, bo Jarosław Kaczyński prezentował w kampanii wyborczej bardzo pojednawczy sposób bycia. Wierzyłem, że prezes PiS chce przełomu w polskiej polityce. Pamiętamy wystąpienie do braci Rosjan, słowa o zakończeniu wojny polsko-polskiej, zresztą te słowa Jarosław Kaczyński zapożyczył ode mnie kiedy mówiłem nad trumną Lecha Kaczyńskiego o pojednaniu polsko-polskim. W trakcie kampanii wyborczej cieszyłem się, że nie walimy się cepami po głowach, byłem zadowolony, że padają słowa o pojednaniu, zgodzie i współpracy. Z deklaracjami Jarosława Kaczyńskiego wiązałem wielkie nadzieje i wierzyłem, że nie ma możliwości cofnięcia się od tak daleko posuniętej deklaracji zgody.

- Wierzył Pan w pojednanie z Jarosławem Kaczyńskim?

- Byłem przekonany, że nie będzie łatwo zerwać memu konkurentowi z własnymi deklaracjami. Po moich wygranych wyborach liczyłem na współpracę z Jarosławem Kaczyńskim i członkami PiS na tyle, na ile to możliwe. Okazało się, że gdy tylko skończyła się kampania wyborcza i okazało się, że Jarosław Kaczyński przegrał wybory, to w tym samym momencie wrócił stary prezes PiS i o zgodzie i pokoju z jego strony nie było już mowy. Szkoda.

- Pan wciąż chciałby pojednania z Jarosławem Kaczyńskim i członkami PiS?

- Ja naprawdę wierzę w to, że zgoda buduje. Wyciągałem wielokrotnie i wyciągam rękę do Jarosława Kaczyńskiego. Liczę na to, że uda się w końcu dojść do porozumienia, a takim obszarem, w którym będzie można znaleźć wspólny pogląd są sprawy bezpieczeństwa kraju i dlatego kiedy jeszcze byłem pełniącym obowiązki głowy państwa, to zaprosiłem m.in. Jarosława Kaczyńskiego do wzięcia udziału w posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

- Z uczestnictwa w których prezes PiS później zrezygnował.

- Nie jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować zachowania i decyzji Jarosława Kaczyńskiego, ale jestem w stanie poczekać aż dojrzeją do zgody inni partnerzy polityczni.

- A czy po tragedii w Łodzi nie mogło dojść do takiego pojednania? To nie była dobra, przepraszam, okazja, żeby przekazać sobie znak pokoju?

- Wszystko jest dobrą okazją, o ile jest autentyczna wola i chęć pojednania, jeżeli jej nie ma, to żadna okazja nie będzie wystarczająco dobra.

- Nie dostrzega Pan chęci pojednania ze strony Jarosława Kaczyńskiego?

- Nie, wręcz przeciwnie. Jestem przeciwnikiem odgrywania teatru z gestami tak pięknymi jak znak pokoju, poprzez podawanie sobie ręki w takim momencie. Jeśli te gesty mają być szczere, to muszą wynikać z naturalnej potrzeby pojednania.

- Jarosław Kaczyński powiedział, że nie poda Panu ręki, bo nie jest Pan dla niego partnerem i stwierdził również, że został Pan prezydentem przez nieporozumienie. Jak zakończyć tę wojnę polsko-polską?

- Na szczęście świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim i na PiS. Są obywatele, są wyborcy i oni oceniają kto jest warty nagrody, a kto kary za zdolność do współpracy lub jej brak. Wierzę, że doczekamy takiego momentu współpracy i bardzo tego chcę. Z Jarosławem Kaczyńskim lub bez Jarosława Kaczyńskiego.

- Wyobraża Pan sobie PiS bez Jarosława Kaczyńskiego?

- Wyobrażam sobie PiS bez Kaczyńskiego. Nawet nie przychodzi mi to ze specjalną trudnością. Odnoszę wrażenie, że coraz większa grupa członków PiS także wyobraża sobie PiS bez Kaczyńskiego. Ale moje wyobrażenia są tu mniej ważne.

- Powiedział Pan, że zamierza wspierać rząd w przeprowadzaniu reform, a tych reform nie widać.

- Zamierzam nie tylko wspierać, ale jeśli trzeba, to również poganiać i zachęcać rząd do przeprowadzania reform i modernizowania kraju. Na pewno nie będę złośliwie przeszkadzał w realizacji reform czekając, jak to się niestety zdarzyło w przypadku całego pakietu ustaw reformujących służbę zdrowia.

- Pogania Pan rząd w przeprowadzaniu reform?

- Na razie nie muszę, wystarczy, że zachęcam. Na razie wystarczy poczucie wspólnoty celu. Najpilniejszą reformą, którą ten rząd powinien przeprowadzić, jest reforma zdrowia, którą niesłusznie zablokował mój poprzednik. Spodziewam się ustaw do podpisu, które ponownie uruchomią tę reformę. Paradoksalnie reformę służby zdrowia pomogła przygotować kampania prezydencka, która obnażyła wiele kłamstw…

- …jak to, że jest Pan za prywatyzacją służby zdrowia?

- Między innymi. Nie chodzi o prywatyzację służby zdrowia. Polacy wiedzą, że nie grozi im prywatyzacja służby zdrowia, a reformy służą ich interesom. Liczę na rozpoczęcie tych reform i stopniowego ich wdrażania zgodnie z wcześniej ustalonym kalendarzem.

- A wyobraża Pan sobie zawetowanie ustawy, którą przedłoży Panu rząd Donalda Tuska?

- Tak, jeżeli uznam, że jakaś ustawa jest wadliwa i szkodliwa, to ją zawetuję bez względu na to jakiej jest proweniencji, jaki rząd ją przygotował. Nie będę jednak wetował na złość, żeby utrącić jakieś ustawy lub żeby zrobić kłopot rządowi. Takie zachowania mamy już za sobą. Teraz jest czas powrotu do normalności. Zamierzam być recenzentem prac parlamentu i rządu. Nie zamierzam być recenzentem złośliwym, a chciałbym być recenzentem życzliwym.

- Śp. Lech Kaczyński był recenzentem złośliwym?

- Nie chcę oceniać mojego poprzednika. Powiem tylko, że nieszczęście się zdarzyło kiedy jeden jedyny raz w ciągu całych dwudziestu lat prezydent zablokował cały pakiet reform systemowych, bo reformy służby zdrowia, to reforma systemowe. Zdarzyło się to raz i mam nadzieję, że drugi raz się to nie zdarzy.

- Zaapelował Pan do Polaków o 500 dni spokoju, na pokazanie, że zgoda buduje. Powiedział Pan: "Zaręczam, że w ciągu tych 500 dni od wyborów prezydenckich do wyborów parlamentarnych zrobimy wiele. Zbudujemy wiele. To będzie rozpoczęcie już na wszystkich odcinkach planowanych autostrad w Polsce". Co po stu dniach udało się Panu osiągnąć?

- Przede wszystkim Polska wróciła do normalności, mimo że to nie były spokojne dni. Wierzę, że złożone deklaracje będą w ciągu tych 500 dni absolutnie wykonalne, nawet mimo braku spokoju. Już jest wielkie przyśpieszenie w obszarze infrastruktury drogowej. Polska jest jednym wielkim placem budowy dróg. Nie składałem obietnic na wyrost. Obiecywałem zwiększenie ulgi komunikacyjnej dla studentów i wchodzi ona wraz z nowym budżetem.

- Panie Prezydencie, wracając do pytania o 100 dni? Co się Panu udało dokonać w tym czasie?

- Udało się m.in. opanować ryzyko kryzysu państwa po katastrofie smoleńskiej, bo to katastrofa na niespotykaną na świecie skalę. Udało się powstrzymać państwo przed kryzysem także dzięki moim szybkim decyzjom. Konstytucja, która się sprawdziła, pozwoliła szybko objąć urząd głowy państwa. Ostatecznym przezwyciężeniem postsmoleńskiego kryzysu były wybory prezydenckie.

- Byli ministrowie z kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego mówią, że za szybko przejął Pan władzę. Jacek Sasin powiedział: "Otoczenie Komorowskiego sprawiało wrażenie stada sępów. (…) Prawnicy powinni wypowiedzieć się, czy wszystkie działania Komorowskiego w pierwszych godzinach po tragedii smoleńskiej były zgodne z konstytucją. (…) Marszałek sprawiał wrażenie osoby, która chce jak najszybciej przejąć władzę", a minister Andrzej Duda przyznał wręcz, że: "Komorowski bezprawnie przejął urząd prezydenta".

- Myślę, że mówią to, bo zdaje się, że kandydują w wyborach samorządowych. Chętnie zapytam panów ministrów, czy lepiej byłoby gdybym reagował na depeszę Putina jak sugerują, czy nie wystarczy, że zareagowałem na telefon szefa polskiego MSZ.

- Jacek Sasin powiedział: "Niech Komorowski pokaże dokument, na podstawie którego przejął władzę".

- Tym dokumentem jest Konstytucja Rzeczpospolitej. Mogę ją wysłać Panu Sasinowi. Ale sugestie, że o tym, czy polska Konstytucja działa czy nie, miałby decydować premier Rosji? Gratuluję panu Sasinowi takiego sposobu myślenia. Ja się z takim myśleniem nie zgadzam, bo gdyby przyjąć takie założenia, to nawet nie byłoby komu ogłosić żałoby po śmierci prezydenta. To niebywale pokrętny tok rozumowania, chyba że ktoś naprawdę marzy, żeby o tym kto jest głową państwa w Polsce rozstrzygać miał premier sąsiedniego kraju.

- Oprócz opanowania sytuacji kryzysowej w Polsce po katastrofie smoleńskiej, czego jeszcze udało się Panu dokonać?

- Powołałem szefa NBP, dowódców wojsk, BBN, Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Najważniejsze jest to, że m.in. dzięki mojej aktywności Polska odzyskuje dobry wizerunek na zewnątrz. Polska wraca do serca Europy.

- Miał Pan sygnały rozmawiając z przywódcami różnych państw, że Polska wraca na właściwy tor?

- Tak. Wyraźnie wraca nadzieja, że Polska będzie odgrywała pozytywną rolę jednego z liderów postępu integracji europejskiej. Wielu w Europie z ulgą przyjęło, że zakończył się etap walki o samolot, krzesło, o to, kto jedzie na jaki szczyt, itp.

- Pańscy oponenci zarzucają Panu, że na pierwszą podróż zagraniczną wybrał Pan Brukselę, czyli stolicę urzędników, a odchodzi Pan od polityki wschodniej Lecha Kaczyńskiego.

- Tak, poleciałem do Brukseli m.in. po to, by z sekretarzem NATO Andersem Fogh Rasmussenem rozmawiać o sprawie dla Polski niezwykle ważnej – Nowej Koncepcji Strategicznej Sojuszu Północnoatlantyckiego, która ma zostać przyjęta za dwa tygodnie w Lizbonie. Nie ma i nie było czegoś takiego jak polityka wschodnia jednego polskiego Prezydenta. Jest to linia państwa polskiego, która rozpoczęła się dużo wcześniej. Już prezydent Lech Wałęsa wspierał Ukrainę w jej dążeniach do niepodległości. Wspieranie Gruzji w jej dążeniu do członkostwa w NATO jest przedmiotem szerokiego politycznego konsensusu w naszym kraju. Polska polityka wschodnia to akcentowanie konieczności utrzymania otwartości UE i NATO na kraje Europy Wschodniej przy jednoznacznym stawianiu na spełnianie przez nie kryteriów członkostwa.

- Jak polepszyć nasze stosunki z Litwą?

- Miejmy nadzieję, że nie powtórzy się to, co przydarzyło się mojemu poprzednikowi. Prezydent Kaczyński z całą otwartością i sympatią poleciał do Wilna 8 kwietnia 2010 roku, a w tym samym dniu parlament litewski odrzucił obiecywane od wielu lat regulacje ustawowe ważne dla polskiej mniejszości na Litwie. Zabiegajmy o polepszenie stosunków polsko-litewskich, ale nie tylko Polska powinna o to zabiegać. Również Litwa powinna zrobić krok w kierunku polepszeniu relacji z Polską. Musimy się domagać, żeby Wilno rozwiązało lepiej problem mniejszości polskiej na Litwie. Chciałbym jednak podtrzymywać wszystko, to co nas łączy. Polska flota powietrzna chroniła litewskie niebo, współpracujemy w NATO, wspieramy wiele litewskich poczynań, ale musimy też dbać o własne interesy, które dotyczą zarówno kwestii ekonomicznych i mam tu na myśli Możejki, jak również praw polskiej mniejszości narodowej na Litwie. Zaprosiłem Panią Prezydent Litwy do Polski na uroczystości 11 listopada. To też będzie okazja do szukania dobrych dróg wyjścia z trudnych sytuacji.

- Powiedział Pan wcześniej o poprawie stosunków polsko–rosyjskich, a czy jest Pan zadowolony z porozumienia gazowego, które udało się osiągnąć?

- Będę prosił rząd o przedstawienie szczegółowych informacji dotyczących tej umowy. Jedno jest pewne: Polsce gazu nie zabraknie. Pytanie, co Polska zrobi, gdy tego gazu będzie miała za dużo. Przypominam, że rozpoczynamy budowę gazoportu w Świnoujściu. Ale wolę kłopot nadmiaru, niż braku.

- Na Pańskie zaproszenie w tym roku Polskę odwiedzi prezydent Rosji. Czy podejmie Pan z prezydentem Miedwiediewem temat współpracy polsko-rosyjskiej przy wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej?

- Udało mi się skutecznie zaprosić prezydenta Rosji do Polski i będzie to pierwsza od wielu lat wizyta prezydenta Rosji w naszym kraju. Ta wizyta jest dowodem na to, że obie strony – polska i rosyjska pragną na nowo ułożyć wzajemne stosunki. Szansę na to tworzy m.in. umocnienie naszej pozycji w Unii Europejskiej i zainteresowanie Rosji pogłębieniem współpracy z Unią Europejską, której istotną cząstką my jesteśmy.

- Powtórzę pytanie, czy podejmie Pan z prezydentem Miedwiediewem temat współpracy polsko-rosyjskiej przy wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej?

- W tym współdziałaniu mieści się też wyjaśnienie kwestii przyczyn katastrofy Tu-154. To jest jednak głównie sprawa naszych rządów i prokuratury. Z ocenami poczekajmy na zakończenie śledztwa rosyjskiego i polskiego. Ale będę na pewno na ten temat rozmawiał z prezydentem Miedwiediewem. Już teraz możemy razem zadbać o upamiętnienie ofiar na miejscu katastrofy w Smoleńsku.

- A chciałby Pan, żeby przed Pałacem Prezydenckim powstał pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej w tym śp. Lecha Kaczyńskiego?

- Byłem i jestem za upamiętnieniem wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej i to się dzieje w całym kraju. 10 listopada odsłonięty będzie pomnik na Powązkach. Już jest tablica na Pałacu Prezydenckim, jest w Sejmie i w wielu innych miejscach. Warto się zastanowić, czy nie należałoby postawić również żywego pomnika ofiarom katastrofy smoleńskiej. Na przykład mogłaby powstać instytucja służąca rozwiązywaniu najboleśniejszych ludzkich spraw, może na przykład hospicjum, jak to proponuje siostra Małgorzata Chmielewska. W każdym przypadku trzeba uwzględnić wrażliwość rodzin ofiar katastrofy przy budowie takiego pomnika. Niedługo z inicjatywy mojej małżonki, która była w Smoleńsku z pielgrzymką upamiętniającą pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej, rodziny spotykają się ponownie. To może być dobra okazja do rozmowy i na ten temat.

- Część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej chce się spotkać z premierem Tuskiem, by "wyjaśnić wątpliwości", z których najważniejsze dotyczą m.in. identyfikacji ciał i sekcji zwłok. Premier powinien spotkać się z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej?

- To smutne, ale istotnie w wyniku politycznych konfliktów nastąpiły też podziały w kręgu rodzin. Te rodziny mają prawo do zadawania każdego pytania, ale byłoby dobrze by partie polityczne zachowały w tej debacie umiar i trzymały się trochę na dystans.

- Można było uniknąć sporu o krzyż?

- Można było, gdyby niektórzy politycy uszanowali porozumienie Kancelarii Prezydenta z Kurią metropolitalną i harcerzami. Niestety nie uszanowali, ale i tak to porozumienie zostanie doprowadzone do końca.

- Jak Pan ocenia marsze każdego 10 dnia miesiąca z pochodniami pod Pałac Prezydencki?

- Nie oceniam tego. Demokracja to także prawo do demonstracji. Szkoda tylko, że politycy uczestniczący w tych marszach pozwalają na takie zachowania, jak okrzyki na temat mojej żony powracającej ze Smoleńska: "Żeby spadała" lub "żeby tam już została". To smutne.

Koniec części pierwszej.

Rozmawiał: Jacek Nizinkiewicz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Xoldus dnia Nie 18:03, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat Polityki Strona Główna -> Wydarzenia z Polski Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin